"Karminowe serce" Dorota Gąsiorowska
"Kiedy Laura trafia do urokliwej cukierenki, której właścicielka od lat ręcznie wyrabia pachnące łakocie, nie może oprzeć się magii tego miejsca. Aromat czekolady i kolorowe pękate słoje z żurawiną i migdałami przyprawiają ją o zawrót głowy (...)"
Już taki fragment oficjalnej zapowiedzi kolejnej powieści Doroty Gąsiorowskiej podziałał na moją wyobraźnię i zmysły. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością pisarki. Po lekturze mogę jednak z całą pewnością stwierdzić, że na pewno nie ostatnie.
Główną bohaterką jest młoda rudowłosa graficzka Laura Adamowicz. Dziewczyna stawia wszystko na jedną kartę, zostawia stolicę i podejmuje dla niektórych szaloną decyzję o wyjeździe na wieś. Kupuje dom w Bukowej Górze nieopodal Krakowa i tam zamierza się osiedlić.
Juz od pierwszych stron pojawiają się delikatne sugestie, że kobieta chce tym samym zamknąć pewirn bolesny etap swojego życia. Co takiego przeżyła ta młoda, piękna dziewczyna?
Po przeżytej traumie Laura boi się otworzyć swoje serce. Nie potrafi zaufać i wydaje jej się, że jej roztrzaskane w drobny mak serce nigdy już nikogo nie pokocha. A tymczasem na horyzoncie pojawia się nie jeden, lecz aż trzech kandydatów, którzy zechcą o nią zawalczyć. Co z tego wyniknie? Mnie bardzo rozbawił wątek Witolda. Jego postać została przerysowana, to taki typowy maminsynek, który nawet bez pomocy mamusi zdania nie potrafi ułożyć, choć jest już w średnim wieku. Bardzo mnie bawiły jego poczynania.
Dorota Gąsiorowska ma niezwykły talent do malowania słowem obrazów. Jej opisy są tak cudowne, uwielbiam się nimi delektować. Oczami wyobraźni widziałam nowo urządzony dom Laury, urzekające wrzosowiska - jej ulubione miejsce, a przede wszystkim urokliwą, klimatyczną cukiernię o poetyckiej nazwie "Złote serce". Budzi ona moje skojarzenia z zekranizowaną powieścią " Czekolada". Miejsce to Laura odkrywa przypadkiem, odprowadzając mieszkającego tam Michalka chorego na zespół Downa. I tu autorka dotyka ważnego problemu niepełnosprawności, problemów ludzi odrzuconych przez społeczeństwo, a przecież równie wartościowych.
Zakończenie dosłownie wgniotło mnie w fotel, nie przewidziałam, co może się wydarzyć. Pozostawiło jednak pewien niedosyt, poczucie, że może powstanie dalszy ciąg (chociaż wiem, że autorka go raczej nie planuje).
Powieści pani Doroty są jak balsam dla duszy - koją, przywracają wiarę w ludzi, są tak niezwykle klimatyczne, wręcz baśniowe. Tutaj takim "magicznym" elementem jest rodzinna legenda właścicieli "złotego serca", która urzekła mnie swoją niepowtarzalnością. Była po prostu rodem z bajki.
Czy Laurze uda się otworzyć swoje serce na miłość, która krąży wokół niej, czy znajdzie upragniony spokój?
Gorąco polecam, zwłaszcza na długie jesienno-zimowe wieczory, przy kubku gorącej czekolady razem z pysznymi pralinkami.
Cudna recenzja <3 Uchwyciłaś to, co w powieściach Doroty najpiękniejsze i najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńWitaj w książkowej blogosferze!
Dziękuję serdecznie ❤️
UsuńPiękna recenzja.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, pani Dorota stworzyła urzekający klimat 😊
OdpowiedzUsuńKażda książka pani Doroty jest niepowtarzalna ❤️ za mną jak dotąd 3 z jej powieści, ale nadrobię. Oczywiście podzielę się wrażeniami. Jeszcze nie napisałam nic o "Dziewczynie ze sklepu z kapeluszami", ale na dniach to zrobię :)
UsuńBardzo mocno zakręciłaś mnie do poznania tej historii. 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie ☺️ pozdrawiam ❤️
Usuń