"Serce z kamienia" Katarzyna Misiołek


 

Książka, którą powinna przeczytać każda kobieta będąca matką lub oczekująca na potomstwo, a także ich partnerzy. Porusza ważny, ale ciągle bagatelizowany problem depresji poporodowej. Bo przecież ciąża to stan "błogosławiony". Utarło się, że kobieta, która została mamą ma pokornie odgrywać swoją rolę, musi być dzielna, nie wolno jej być zmęczoną, ma być wiecznie szczęśliwa, nie narzekać, nie prosić o pomoc. A co, jeśli kobietę nie cieszy to, że wkrótce urodzi, jeśli jest potwornie zmęczona i ma dość własnego życia, a obowiązki ją przytłaczają? Ważna lektura zwracająca uwagę, że nie zawsze macierzyństwo wygląda różowo i pokazująca, jak istotne, by w porę otrzymać fachową pomoc, zanim dojdzie do tragedii.

W książce mamy pokazany mechanizm, jak u bohaterki rozwinęła się depresja poporodowa. Złożyło się na to wiele czynników. Przede wszystkim Weronika nie miała dostatecznego wsparcia najbliższych w swojej roli matki. To na jej barkach spoczywał cały ciężar wychowania dziewczynek. Przyznam szczerze, że ja chyba pogonilabym na cztery wiatry takiego typa, jakim był mąż bohaterki, Wiktor - arogancki dupek. Rodzicielstwo nie jest równoznaczne z nadludzką siłą superbohatera, matka ma prawo mieć gorsze dni, ma prawo odpocząć, a partner w równym stopniu powinien dzielić jej obowiązki. Weronika została ze wszystkim całkiem sama. Bo przecież matka musi, matka powinna...

Jej przykład może być przestrogą dla innych kobiet, by w nawale domowych obowiązków, nie zatraciły siebie. Macierzyństwo nie musi oznaczać, że kobieta zamknie się w czterech ścianach i całkowicie poświęci rodzinie, zapominając o własnych potrzebach. Niestety, rola matki jest ciągle stygmatyzowana. Wymaga się od niej całkowitego poświęcenia, by zepchnęła swoje pragnienia na dalszy plan.

Nasza bohaterka, Weronika została niemal zaszczuta, gdy w wyniku depresji poporodowej omal nie skrzywdziła siebie i dziecka. Wyzywano ją od suk, mówiono, że jest nieczuła, że ma serce z kamienia. A to przecież nie była jej wina. Depresja poporodowa to choroba, jak nowotwór czy udar. I trzeba ją leczyć. Niestety, kobiety ciągle się wstydzą przyznać do tego schorzenia. Często same przed sobą nie dopuszczają myśli, że ten problem dotyczy także ich. Wstydzą się leczyć, bo otoczenie źle reaguje na słowo "psychiatra". Na szczęście to się zmienia. Wciąż jednak zbyt powoli. Dlatego tak ważne jest mówienie o tej chorobie. Ja, jako osoba od lat lecząca się na depresję, rozumiem bohaterkę, niemal czułam, co mogła przeżywać, mimo że nie mam dzieci.

Zwróciłam też uwagę, jak bardzo świat ukazany w mediach społecznościowych może być obłudą. Życie Weroniki na blogu było niemal idealne: przystojny mąż, cudne bliźniaczki. Prawda była jednak zupełnie inna, mąż był zapatrzonym w siebie narcyzem, a macierzyństwo nieraz ją przerastało. Zaskakujące, jak mało wiemy o ludziach obok nas, nawet o naszych znajomych. Widzimy tylko ładną otoczkę czegoś, co być może skrywa brudy. Na zdjęciach na Facebooku jest tyle fałszu, sztuczności. Wszystko po to, by jak najlepiej się zaprezentować, by inni nam zazdrościli.

Książkę dosłownie pochłonęłam. Powieści Katarzyny Misiołek nie są przelukrowane, poruszają często trudne, ale ważne tematy, ale nie są też zbyt obciążające, raczej podane w takiej formie, że nawet bolesny temat jest przyswajalny. Jestem wdzięczna autorce za poruszanie tematyki, która do niedawna była tabu, a ciągle jeszcze zbyt mało się o niej mówi. Książkę gorąco polecam!

Komentarze

  1. Kompletnie zapomniałam o tym, że mam tę książkę. Muszę przyznać tę historię, jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za odwiedziny, każdy komentarz jest dla mnie cenny i na każdy postaram się odpowiedzieć :) motywujecie mnie do dalszego pisania :) Będzie mi bardzo miło jeśli zaobserwujesz. Chętnie też zajrzę do Ciebie :)

Popularne posty z tego bloga

"Nie z tego świata" (1987)

"Do kwadratu" Anna Sobańska

"Dziś zanucę ci kolędę" Joanna Szarańska