"Rok na końcu świata" Agnieszka Zakrzewska


 

Czekolada wymaga pokory. Uczucia. Delikatności (...) Uczy cierpliwości i nagradza pięknem. Tak jak życie.

Nina prowadzi wraz z przyjaciółką malutką księgarnię. Gdy biznes podupada, dziewczyna nagle dowiaduje się o istnieniu tajemniczej ciotki. Jest to siostra matki, o której Nina nie miała pojęcia. Ciotka bardzo chce poznać siostrzenicę. Niestety, gdy Nina dociera do Holandii, do miasteczka Deventer, okazuje się, że ciotka zmarła. Dziewczyna dostaje w spadku sklep z czekoladkami. Pod jednym warunkiem - Nina może go sprzedać dopiero po roku.  Co z tego wyniknie? Zwłaszcza, że Nina zyska zarówno sprzymierzeńców, jak też wrogów, których wcale nie będzie mało...

Autorka umiejętnie dozuje napięcie. Powoli odkrywamy sekrety w rodzinie Niny. Imię wszystko jest od razu wyjaśnione - na rozwiązanie wielu tajemnic przyjdzie nam czekać aż do kolejnego tomu "Sagi czekoladowej".

Poznajemy tu wielu bohaterów. Nie wszyscy są kryształowi, ale na pewno wszyscy są interesujący, nawet ci, których można określić mianem czarnych charakterów. Są różnorodni. Zupełnie jak pudełko z pralinkami - trafiają się smaki słodkie jak ananas, malina, cierpkie jak aronia, słone jak słony karmel, kwaśne, ostre niczym chilli w czekoladzie, a nawet z nutką goryczy. Jedne dają rozkosz podniebieniu, a po inne najchętniej w ogóle by się nie sięgnęło. 

Powieść wywołała we mnie skrajnie różne emocje, a właściwie jej bohaterowie. Jak już wspomniałam, każdy z nich był unikatowy, choć nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Niektórzy mnie po prostu wkurzali, jak choćby Valentjin. Ale takich postaci było więcej. Najchętniej bym im dała nauczkę, jak powinno się traktować ludzi, albo podłsłabym ich do stu diabłów. Potrafili nieźle namieszać. Ale gdyby było zbyt cukierkowo, byłoby nudnie. Jak w życiu. Spotykamy bowiem na swojej drodze różne osoby nie są one tylko anielsko dobre.

Powieść urzekła mnie swoim klimatem, a losy Niny i innych bohaterów wciągnęły bez reszty. Niedomówienia i tajemnice jeszcze bardziej dodawały tu pikanterii, chciałam wiedzieć wszystko zaraz, natychmiast, jak dana sprawa się rozstrzygnie i jakie jeszcze sekrety ujrzą światło dzienne. Rozsmakowałam się w tej historii niczym w czekoladzie. Dekektowałam się każdym słowem. Było przepysznie. Niemal czułam smak produkowanyvh przez "Malinową Bombonierkę" pralinek, np. tych z lubczykiem. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.


Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za odwiedziny, każdy komentarz jest dla mnie cenny i na każdy postaram się odpowiedzieć :) motywujecie mnie do dalszego pisania :) Będzie mi bardzo miło jeśli zaobserwujesz. Chętnie też zajrzę do Ciebie :)

Popularne posty z tego bloga

"Nie z tego świata" (1987)

"Do kwadratu" Anna Sobańska

"Dziś zanucę ci kolędę" Joanna Szarańska