„33 razy, mój kochany” Nicolas Barreau
Czy najpiękniejsza historia miłosna może mieć swój początek…
na cmentarzu? Dla bohatera powieści
paryskie miejsce pochówku jest terenem, gdzie wszystko się zaczęło i skończyło
zarazem. Tutaj bowiem poznał Hélène, swoją przyszłą żonę. I
tutaj musiał przedwcześnie ją pożegnać. Przed śmiercią obiecał jej jednak, że
napisze do niej po śmierci 33 listy, każdy z nich, za każdy rok, jaki dany był
jej przeżyć na ziemi. Mimo że było to dla niego trudne, dotrzymał słowa, pisał
listy do zmarłej. Opisywał codzienne, drobne sprawy, pisał o swoich uczuciach.
Po pewnym czasie poczuł, że przynosi mu to ukojenie. Pewnego dnia jednak listy
zniknęły, a zamiast nich w skrytce ukrytej w grobie, w miejscu, gdzie Julien
zostawiał sekretną korespondencję, pojawiło się kamienne serduszko. Czy możliwe
jest, że zranioną duszę mężczyzny komuś uda się jeszcze wyleczyć?
Tak się dziwnym trafem złożyło, że lektura trafiła do moich
rąk akurat przed dniem Wszystkich Świętych. I myślę, że to też nie wydarzyło
się przypadkiem. Bliskie memu sercu jest pogląd bohatera powieści, który wierzy
w rzeczy nadprzyrodzone, w życie pozagrobowe, w to, że najmniejsza rzecz w
naszym życiu ma sens, nie jest zwykłym zbiegiem okoliczności. Dopiero po czasie
dostrzegamy jednak ukryte znaczenie tego, co nam się przydarzyło.
No i oczywiście nasunęła mi się refleksja na temat
przemijania, śmierci. Co się dzieje z kochanymi przez nas osobami tam – w niebie,
„po drugiej stronie tęczy”? Czy w ogóle coś „tam” jest?
Książka poruszyła mnie już od pierwszych stron, niemal
większą jej część przepłakałam jak bóbr. Julien, mężczyzna z powieści tak
bardzo kochał swoją żonę, tak pięknie wyznawał jej to uczucie w listach, które
stanowiły dla niego terapię, pomogły mu wyjść z żałoby. Byłam naprawdę
wzruszona siłą miłości, a książka była ucztą dla mojej romantycznej duszy.
Wspaniała, wlewająca w serce nadzieję na to, że można żyć po
najdotkliwszej na świecie stracie, o miłości, że warto się na nią otworzyć,
nawet, jeśli wydaje nam się, że nie jesteśmy gotowi. A życie jest przedziwnym
scenarzystą…
W książce można poczuć paryski klimat. Jest tu wiele o
sławnych osobistościach, ludziach kultury, sztuki francuskiej, opisane są
obyczaje, potrawy miejscowej kuchni regionalnej.
Na uwagę zasługują również bohaterowie, oprócz najważniejszego
z nich, Juliena, ciekawie wykreowani są także inne drugoplanowe postaci.
Tajemnicza „kobieta na drzewie” filigranowa, ciemnowłosa Sophie, słynąca z
często ciętego języka, ale jednocześnie trafnych ripost. Alexandre, przyjaciel
Juliena, romantyczny realista, czy też realistyczny romantyk, tworzący piękne
zegarki, misterne dzieła sztuki, zyskał moją sympatię. On jedyny nie
roztkliwiał się nad Julienem w jego bólu, co tylko pogłębiałoby jego rozpacz.
Jednocześnie jednak troszczył się o niego, usiłował „przywrócić go do życia”. Rezolutny Artur, syn Juliena i
jego ukochanej żony, który przywracał strapionemu ojcu chęci, by wstać rano z
łóżka czy nadwrażliwa sąsiadka, Cathérine, przyjaciółka nieobecnej Hélène,
która zaczęła interesować się młodym, przystojnym wdowcem… Co z tego wyniknie?
A przede wszystkim, co stało się z listami?
Powieść trzyma w napięciu do ostatniej strony, nie sposób
się od niej oderwać, dopóki nie pozna się wszystkich sekretów. A ja bardzo
lubię powoli odkrywać takie tajemnice.
Za wzięcie udziału w Book Tourze i możliwość przeczytania
książki, dziękuję organizatorce, którą jest Zaczytana MartuŚka.
Zdecydowanie jestem na tak. 😊
OdpowiedzUsuńprzygotuj sobie paczkę chusteczek, jeśli jeszcze nie czytałaś :)
Usuń